Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2019

Cisza.

Próbowałeś kiedyś ciszy? Jakiś czas temu ktoś pokazywał mi słuchawki z funkcją całkowitego wyciszenia. Idziesz sobie przez taką Kaponierę w Poznaniu albo Marszałkowską w Warszawie (na innych miastach się nie znam 😋) i słyszysz ciszę. Ciekawe.... wszystko dookoła ciebie pędzi a w uszach zero dźwięku z zewnątrz... wtedy pozostają dźwięki ze środka a jest ich całkiem sporo (i wcale nie myślę tu o rewolucjach żołądkowych 😄) Jest też inna cisza. Cisza która może istnieć przy okolicznościach koszenia trawy u sąsiadów (najgorzej o 7 rano w sobotę 😕) albo bawiących się na placu zabawach dzieciach. Taka cisza kiedy spotykasz się w środku i z sobą i z Nim. Idealnie jest kiedy cisza z ciszą mogą zaistnieć razem. Mam wtedy wrażenie trwania jakby w innej czasoprzestrzeni 😇. Uczę się ciszy. Jednej i drugiej. Mam wrażenie, że obie są podobnie nie łatwe do przyswojenia. Jednak kiedy uda mi  się spotkać je obie chciałabym żeby trwały wiecznie. Uczę się ciszy a mądrzejsi ode mnie m

Cud życia.

Kiedy rano budzi mnie delikatnie promień słońca.... Kiedy wsłuchując się w ciszę za oknem moje uszy rozpieszczają ptasie pogaduszki.... Kiedy popijam na tarasie świeżą kawę a wiatr otula mnie swoim ciepłem... Kiedy....  Zachwycam się Bożym pięknem. Nie mogę przestać Mu dziękować za to że mnie tak hojnie obdarowuje. Czuje się jakbym co dzień miała urodziny a mój ukochany Tata od rana podsuwał mi wciąż nowe prezenty (bo nawet jeśli one co dziennie wyglądają tak samo to ja nie potrafię przestać się zachwycać :) ). To chyba taka łaska... inaczej nie wiem jak to wytłumaczyć. Wstaje i od samego rana ta wdzięczność rozsadza mi serce :) To fantastyczne uczucie (aż sama sobie go zazdroszczę ;) ). Ale najbardziej wzrusza mnie to że to wszystko jest za darmo.... za nic.... ja nic nie mogę zrobić żeby było tego więcej albo mniej... On po prostu mnie obdarowuje a ja staje, otwieram szeroko ręce i płonę szczęściem obdarowania... Taka Miłość, która nie jest większa kiedy staje si

Co teraz... Kilka słów o mnie i o Nim.

Kiedy kilka miesięcy temu sięgałam po tego bloga była to pewnego rodzaju ucieczka od zbyt wielu spraw. Coś czego nie muszę ale chcę. Coś na co być może nie wielu zwróci uwagę ale to coś jest tak moje, że nie ma to zupełnie znaczenia.  I chociaż wciąż nie czuję, że mam coś wielkiego do powiedzenia światu piszę...... :) Bo czy zawsze chodzi o wielkie Kiedy kilka miesięcy temu sięgałam po tego bloga była to pewnego rodzaju ucieczka od zbyt wielu spraw. Coś czego nie muszę ale chcę. Coś na co być może nie wielu zwróci uwagę ale to coś jest tak moje, że nie m Kiedy kilka miesięcy temu sięgałam po tego bloga była to pewnego rodzaju ucieczka od zbyt wielu spraw. Coś czego nie muszę ale chcę. Coś na co być może nie wielu zwróci uwagę ale to coś jest tak moje, że nie ma to zupełnie znaczenia.  I chociaż wciąż nie czuję, że mam coś wielkiego do powiedzenia światu piszę...... :) Bo czy zawsze chodzi o wielkie rzeczy...... Kiedy kilka miesięcy temu sięgałam po tego bloga była

Niezgodna

Czasem kiedy patrzę przez okno mojego świata wydaje mi się, że wylądowałam w innej galaktyce. Wciąż gdzieś nie pasując. Jako dziecko nie pasowałam do dzieci bo świat mój był bardziej książkowy niż zabawkowy. W wieku 6 lat czytałam już płynnie (co nie jest żadnym super geniuszem bo z dziećmi pracuje i widzę jakie to częste zjawisko). Jednak moja umiejętność czytania otworzyła przede mną ogromną bramę inne rzeczywistości przez którą chętnie weszłam. I tak książki zaczęły kształtować mój światopogląd, wartości i osobowość. Po prostu książki mnie wychowały. Nie będę tu oryginalna wspominając "Anie z Zielonego Wzgórza", którą pochłonęłam w wieku lat 8 i wszystkie jej odmiany, dostępne wtedy w księgarni. Zresztą moje pierwsze w życiu zarobione pieniądze właśnie ta pasja pochłonęła. Niestety (a może stety) ugrzeczniony styl nie przetrwał we mnie zbyt długo. I tak gdy tylko wiek wybił pierwsze naście nastoletni bunt wystartował. Jednak i tu trudno było z jakimś dopasow

Pierwszy

W obliczu wszystkich postanowień, wyrzeczeń i wyzwań wielkopostnych wraca do mnie jak bumerang jedna myśl BÓG JEST ZAWSZE PIERWSZY. Nie chcę tu spłycać a tym bardziej negować niczyich postanowień ani wyzwań. Ja po prostu chyba mam inaczej..... Pamiętam jak dobrych kilka lat temu w rozmowie z osobami, które na co dzień naprawdę wiele się modlą narodził się ten mój mały bunt, który wciąż trwa.... Poszło wtedy o przypowieść o zagubionej owcy i o o nasze wysiłki w wierzę. Kiedy ja mówiłam, jak niesamowite jest dla mnie to, że to Pasterz jej szukał a nie ona Pasterza, usłyszałam, że ona musiała chociaż wydać z siebie ciche: "bee". I wtedy wszystko we mnie krzyczało: "Nie ja. To BÓG JEST PIERWSZY". Może to "bee" zagubionej owieczki było ciche, może głośne a może nie było go wcale. To wciąż nie zmienia faktu, że to zawsze On jest pierwszy. Zapewne nie jestem tu w ogóle oryginalna mówiąc, jak to On Dobry Pasterz szuka zagubionych. Ale nie o orygina

Słoikowy Świat

Czy mam coś do powiedzenia światu w czasie kiedy mówić może każdy, wszędzie i co tylko chce? Czy żeby pisać muszę mieć coś do powiedzenia czy mam pisać dla pisania? Ja, która blogi czytam nie często....... Kiedyś pisało się do niebieskiego zeszytu. Później do praktycznego notesu z uroczą gumką i miejscem na długopis. Teraz piszę się blogi. Pisać może każdy.... Ale czy ja jestem każdy? Pytań dużo odpowiedzi może nie co mniej. Chyba najbardziej liczę na to, że odnajdą się w czasie pisania. A może się nie odnajdą.... Czy to ma jakieś znaczenie? Słoikowy Świat, który od tak dawna dobija się, żeby wyjść na zewnątrz w końcu wychodzi. Można go nazwać zabawą, projektem lub czymś jeszcze podobnie innym.... ale Słoikowy świat jest Wielbieniem, które "porządkuję" moje nieuporządkowane wszystko stawiając w swoim centrum Tego który powinien być na miejscu pierwszym - BOGA Jedynego, Prawdziwego, Dobrego i Prostego BOGA. Mojego Pana i Zbawiciela. Jeśli On chce by Słoikowy Św

Przeszkody czyli cierpienie nie musi być ciężkie. #Camino 12

Na Camino spotkać można różne ciekawostki. Jedną  z nich jest widoczna na zdjęciu "furtka" (bramka czy jak to zwą), która jednocześnie umożliwia przejście człowiekowi a uniemożliwia zwierzętom. W większości miejsc na szlaku przejścia są tak zrobione, że pokonanie ich nie jest problemem. Jednak ja czasami stawałam na przeciwko takiej o to przeszkody. Jeśli jeszcze była wysoka, naprawdę wydawała się nie do pokonania. Szczególnie z tak dużym plecakiem na plecach. Droga była dla mnie przestrzenią, gdzie spotykałam takie wydarzenia, sytuacje, okoliczności - takie "furtki". Niby otwarte a jednak nie do przejścia. Kiedy jesteś w Drodze nie możesz zrobić wiele. Możesz po prostu to przejść. Wiele osób pyta czy Camino było dla mnie trudne? Czy spotkało mnie na nim cierpienie? Tak Droga jest trudna. Jednak nigdy nie stała się dla mnie trudem. I tego mnie nauczyła..... Trudności nie muszą być trudem. Kiedy przyszedł czas, że (z niewiadomych dla mnie do końca przyczyn) wsz

Pan dał, Pan zabrał. Wielbię - czyli mój sposób na trudności. #Camino11

Kiedy wyruszałam w Drogę miałam w sobie dwa pragnienia. Pierwsze, aby mieć jak najmniej oczekiwań. Drugie, aby jak najwięcej doświadczać Dobroci Boga. Pisałam o tym więcej we wpisie "Kiedy początek zmienia się w Drogę". Jednak w miarę wchłaniania nowej sytuacji i stawania się człowiekiem Drogi zobaczyłam jeszcze kilka ważnych rzeczy. Droga daje przestrzeń a przestrzeń daje czas. Kiedy w przestrzeni Drogi go odnalazłam, chciałam aby miało to przełożenie na wszystko czego będę w Drodze doświadczać. Dzięki temu doświadczeniu zostało mi to do tej pory. Daje czas. Daje czas sobie, innym, wydarzeniom, myślom, refleksjom, modlitwie.... To mega uwalnia - polecam. Dlatego też kiedy pojawiły się we mnie pytania, chciałam dawać im czas. Dać czas pytaniom i dać czas odpowiedziom. Nie chciałam się zadowalać łatwymi wnioskami, które mogłabym szybko wyciągnąć. No bo w końcu jestem nieco inteligentna, a po za tym tyle razy już przerabiałam to w sobie..... I to właśnie ta przestrzeń,