Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

I am free #Camino8

Po tygodniu wędrówki pierwsze zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. I to właśnie dzięki niemu Dobry Bóg zaczął otwierać mi oczy na najważniejszą dla mnie zmianę jaka miała się we mnie dokonać. Ale po kolei.... Po wieczornej Eucharystii (zawsze te momenty szczególnie mnie wzruszały ale o tym jeszcze napiszę), po szalonym przeskakiwaniu trzy metrowych fal, przyszedł czas na wieczorne przesiadywanie. "Przesiadywanie" - chyba inaczej nie mogę tego nazwać. To były jedne z moich ulubionych wieczorów, kiedy siadałam z tymi kilkoma nowo poznanymi przyjaciółmi. W drodze spotkałam wielu ludzi, z wieloma rozmawiałam i wiele tych rozmów było naprawdę takie "wow" ale tylko z tymi kilkoma osobami, było mi jakoś tak - dobrze spędzać czas. Tak więc, przesiedzieliśmy razem kilka wieczorów. Jakaś bagietka (Hiszpanie do wszystkiego jedzą bagietki), humus, owoce, wino. Trochę gadaliśmy, trochę milczeliśmy, trochę Józef grał na mini gitarze - nie mylić z ukulele. (Chłopak specjalnie n

Dla mojego Boga. #Camino7

Po kilku dniach wędrówki zdecydowanie znalazłam już swój rytm. Wstawałam dość wcześnie w porównaniu z innymi (wbrew temu co słyszałam, na moim Camino przed 7 rzadko kto się wygrzebywał ze śpiwora). Wypijałam kawę i zjadałam małego rogalika. Wychodziłam grubo przed innymi, bo wiedziałam, że chcę iść po woli i spokojnie. Kiedy zatrzymywałam się po godzinie marszu na prawdziwe śniadanie, mijali mnie towarzyszę z noclegu i tak o to, mogła spokojnie iść dalej spotykając naprawdę niewiele osób. Tego dnia wychodząc z Orio i zmierzając do przepięknego miasteczka Debe pierwszy raz umówiłam się na spotkanie z "moją" ekipą. Od tej pory spotykaliśmy się dość często. Zupełnie tylko nie wiem kiedy i jak w którymś momencie zaczęli się rozpływać i zniknęli. Tak to już na Camino jest. Wśród tej ekipy była Maria z Brazylii, Hana - Czeszka z Londynu, Józef z Portugalii, Kristen z Danii. W różnych miejscach mijałam się z różnymi osobami. Na kilku noclegach spotkałam się ze wspaniałą parą przyj

Życie jest pełne niespodzinek. #Camino6

Kiedy wraz ze wschodem słońca, zasiadłam nad Oceanem żeby zjeść mój pierwszy posiłek, podjęłam decyzję, że przestaje się śpieszyć. Zupełnie nie wiem po co robiłam to do tej pory. Tego ranka obiecałam sobie, że bardziej skupie się na drodze niż na celu (czyli dochodzeniu do kolejnych miast). Wszystko dokoła było tak piękne. Postanowiłam ulec temu urokowi zamiast stresować się czy oby na pewno starczy dla mnie miejsca w kolejnych schroniskach. Tak, tak to były podrygi uwalnianego serca. Póki co tyle w temacie, bo będzie on się rozwijał w Drodze niczym serial sensacyjny. Po pierwszych ciekawych rozmowach dowiedziałam się, że trasa del Norte jest najtrudniejszym szlakiem. Może trudno w to uwierzyć ale ja naprawdę totalnie się nie przygotowałam do Camino. Jakoś kompletnie nie dotarło do mojej świadomości, że będę się mierzyć z ośmioma setkami kilometrów. Zupełnie też nie miałam pojęcia, że moja trasa wiedzie przez góry. Niezwykle piękne i tak samo trudne do pokonania (trudne dla mnie i