Przejdź do głównej zawartości

Słoikowy Świat

Czy mam coś do powiedzenia światu w czasie kiedy mówić może każdy, wszędzie i co tylko chce?
Czy żeby pisać muszę mieć coś do powiedzenia czy mam pisać dla pisania?
Ja, która blogi czytam nie często.......
Kiedyś pisało się do niebieskiego zeszytu. Później do praktycznego notesu z uroczą gumką i miejscem na długopis. Teraz piszę się blogi. Pisać może każdy.... Ale czy ja jestem każdy?
Pytań dużo odpowiedzi może nie co mniej. Chyba najbardziej liczę na to, że odnajdą się w czasie pisania. A może się nie odnajdą.... Czy to ma jakieś znaczenie?

Słoikowy Świat, który od tak dawna dobija się, żeby wyjść na zewnątrz w końcu wychodzi. Można go nazwać zabawą, projektem lub czymś jeszcze podobnie innym.... ale Słoikowy świat jest Wielbieniem, które "porządkuję" moje nieuporządkowane wszystko stawiając w swoim centrum Tego który powinien być na miejscu pierwszym - BOGA Jedynego, Prawdziwego, Dobrego i Prostego BOGA. Mojego Pana i Zbawiciela. Jeśli On chce by Słoikowy Świat istniał to czemu nie... nawet jeśli ma istnieć tylko dla mnie.

Sloikowy Świat to droga... wciąż nią idę pytająć się którędy.... nazwałam ją ale wciąż pozostaje bez nazwy... a droga to wielbienie a wielbienie to droga.... a droga to wszsytko co mam jeśli co kolwiek w drodze można posiadać....

Słoikowy Świat to wolność, która wciąż boryka się ze zniewoleniem.... Taka wolność która wciąż walczy żeby być wolna. Też tak masz? Ja dosyć często zastanawiam się czy wolność uwolnię. Czasem myślę, że jestem już bardzo blisko i wtedy okazuje się że muszę zdjąć kolejne dość mocno zaciśnięte zniewolenia. Tak jest ich całą masa i tych w i po za w. Ale wierząc, że Ten, który mnie kocha miłością największą, do wolność mnie wyswobodził - wierzę i... idę...

Więc drogi przechodniu jeśli tylko chcesz zapraszam Cię do Słoikowego Świata. Tak jak chcesz. Kiedy chcesz i po co tylko chcesz.... droga jest wolna w każdą stronę....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyruszyć #MojaHistoria1

Kiedy słuchałam słów Papieża Franciszka o tym, że trzeba wstać z kanapy, nie spodziewałam się tak dużej dosłowności ich w moim życiu. Jednak to właśnie wsłuchując się w te słowa prosiłam Boga o wyraźny znak. I taki dostałam..... Pamięta, jak dziś chłopka, który podzedł do mnie po Eucharystii w czasie ŚDM w Krakowie. Pamiętam jego słowa, że może będę się z niego śmiać ale Duch Święty posłał go do mnie. Pamiętam, jak spojrzałam mu prosto w oczy mówiąc: "Nie będę się śmiać. Wierzę w Ducha Świętego.". I usłyszałam wezwanie. Wezwanie tak mocne, że nie potrafiłam nie wyruszyć..... Duch Święty ma w sobie coś takiego, że jak działa to po całości.... i totalnie nie przewidywalnie... Ale spokojnie nie zrobi niczego wbrew naszej woli, a przede wszystkim, wszystko co robi jest dla nas dobre. Dziś zmagam się z Drogą. Hm.... może "zmagam się" to nie zbyt odpowiednie słowo.... jest takie "ciężkie"... Ale nie znam innego bardziej odpowiedniego. Na czym to polega? Idę i

Droga powrotna. #Camino18

Kiedy wyruszasz na Camino to oczywiste jest, że wyruszasz w Drogę. Jednak prawda ta jest mniej oczywista, kiedy wracasz. W moim przypadku nie dało się tego nie zauważyć. Powrót był wyruszeniem w Drogę. Zaczęło się niewinnie a jednak spektakularnie. Wracając chciałam "zahaczyć" o Nancy i odwiedzić przyjaciół. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (zresztą nie tylko mojemu) znalazłam bezpośrednie połączenie z Santiago do Nancy. Czy to nie jest niesamowite? Jeden przewoźnik oferował dokładnie taki przejazd jaki był mi potrzebny i to dokładnie w dniu, kiedy myślałam o wyruszeniu. Czwartek - tylko w czwartek funkcjonowało to połączenie. Byłam tym tak zaskoczona, że sprawdzałam to kilkanaście razy. Moje zaskoczenie rosło później z chwili na chwilę. Najpierw podjechała na dworzec mały bus. Następnie bus wysadził nas w restauracji a kierowca każdemu wręczył voucher na obiad. Później zawierałam ciekawe znajomości, czekając na przeładowania w autobusach. W tym wszystkim nie mogłam oprzeć si

Początek #Camino2

Mówi się, że Drogę rozpoczynasz od progu własnego domu. Tak było i ze mną. Zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz, schowałam go do nie używanej przez następne miesiące kieszeni. Od tego momentu nic już nie było takie samo.... Radość mieszała się ze strachem, euforia z przerażeniem, ciekawość z niepewnością. Mój pierwszy etap Poznań - Paryż. Z każdą sekundą oczekiwania na dworcu serce waliło mi co raz mocniej. Co tu dużo mówić ja po prostu "sikałam ze strachu". Ostatni raz za zachodnią granicą byłam dobrych 18 lat wstecz. Sama - nigdy. We Francji - nigdy. Bałam się wszystkiego: że się zgubię, że mój bagaż pojedzie w inną stronę niż ja, że autobus wysadzą terroryści, że mnie okradną, że..... była tego cała masa. Więcej niż połowa tych leków, to były rzeczy, które mogły się wydarzyć (no nie wiem) w 2%. Jednocześnie ten lęk był tak duży, że aż czułam go fizycznie. Tak miało być jeszcze przez kilka następnych dni. To był czas spotkania się z własnymi lękami. Czas przyznawania się d