Na Camino spotkać można różne ciekawostki. Jedną z nich jest widoczna na zdjęciu "furtka" (bramka czy jak to zwą), która jednocześnie umożliwia przejście człowiekowi a uniemożliwia zwierzętom. W większości miejsc na szlaku przejścia są tak zrobione, że pokonanie ich nie jest problemem. Jednak ja czasami stawałam na przeciwko takiej o to przeszkody. Jeśli jeszcze była wysoka, naprawdę wydawała się nie do pokonania. Szczególnie z tak dużym plecakiem na plecach.
Droga była dla mnie przestrzenią, gdzie spotykałam takie wydarzenia, sytuacje, okoliczności - takie "furtki". Niby otwarte a jednak nie do przejścia. Kiedy jesteś w Drodze nie możesz zrobić wiele. Możesz po prostu to przejść.
Wiele osób pyta czy Camino było dla mnie trudne? Czy spotkało mnie na nim cierpienie? Tak Droga jest trudna. Jednak nigdy nie stała się dla mnie trudem. I tego mnie nauczyła..... Trudności nie muszą być trudem.
Kiedy przyszedł czas, że (z niewiadomych dla mnie do końca przyczyn) wszystko we mnie odmówiło posłuszeństwa. Trzy dni temperatury takiej, że ubierałam na siebie wszystko co miałam w plecaku. Gdy siedziałam ból kręgosłupa był nie do zniesienia. Gdy się kładłam ból nóg był jeszcze większy niż kręgosłupa. Gdy próbowałam znów usiąść, nie miałam siły utrzymać się prosto. Żołądek, głowa... wysiadło mi dosłownie wszystko. Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie. A jednak będąc w jej centrum nie była wstanie powiedzieć, że jest to cierpienie. Cierpienie, które np. mogę ofiarować w jakieś intencji (jak przez wiele lat wydawało mi się że powinno się robić). Droga zrzuciła ze mnie wiele ciężarów i chyba ten cierpienia też. Trudności nie muszą być trudem...
Droga była dla mnie przestrzenią, gdzie spotykałam takie wydarzenia, sytuacje, okoliczności - takie "furtki". Niby otwarte a jednak nie do przejścia. Kiedy jesteś w Drodze nie możesz zrobić wiele. Możesz po prostu to przejść.
Wiele osób pyta czy Camino było dla mnie trudne? Czy spotkało mnie na nim cierpienie? Tak Droga jest trudna. Jednak nigdy nie stała się dla mnie trudem. I tego mnie nauczyła..... Trudności nie muszą być trudem.
Kiedy przyszedł czas, że (z niewiadomych dla mnie do końca przyczyn) wszystko we mnie odmówiło posłuszeństwa. Trzy dni temperatury takiej, że ubierałam na siebie wszystko co miałam w plecaku. Gdy siedziałam ból kręgosłupa był nie do zniesienia. Gdy się kładłam ból nóg był jeszcze większy niż kręgosłupa. Gdy próbowałam znów usiąść, nie miałam siły utrzymać się prosto. Żołądek, głowa... wysiadło mi dosłownie wszystko. Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie. A jednak będąc w jej centrum nie była wstanie powiedzieć, że jest to cierpienie. Cierpienie, które np. mogę ofiarować w jakieś intencji (jak przez wiele lat wydawało mi się że powinno się robić). Droga zrzuciła ze mnie wiele ciężarów i chyba ten cierpienia też. Trudności nie muszą być trudem...
Komentarze
Prześlij komentarz