W obliczu wszystkich postanowień, wyrzeczeń i wyzwań wielkopostnych
wraca do mnie jak bumerang jedna myśl BÓG JEST ZAWSZE PIERWSZY. Nie chcę
tu spłycać a tym bardziej negować niczyich postanowień ani wyzwań. Ja
po prostu chyba mam inaczej.....
Pamiętam jak dobrych kilka lat temu w rozmowie z osobami, które na co dzień naprawdę wiele się modlą narodził się ten mój mały bunt, który wciąż trwa.... Poszło wtedy o przypowieść o zagubionej owcy i o o nasze wysiłki w wierzę. Kiedy ja mówiłam, jak niesamowite jest dla mnie to, że to Pasterz jej szukał a nie ona Pasterza, usłyszałam, że ona musiała chociaż wydać z siebie ciche: "bee". I wtedy wszystko we mnie krzyczało: "Nie ja. To BÓG JEST PIERWSZY". Może to "bee" zagubionej owieczki było ciche, może głośne a może nie było go wcale. To wciąż nie zmienia faktu, że to zawsze On jest pierwszy.
Zapewne nie jestem tu w ogóle oryginalna mówiąc, jak to On Dobry Pasterz szuka zagubionych. Ale nie o oryginalność mi tu chodzi. Po prostu w świeci pobożnych pobożności mam ochotę wszędzie krzyczeć: BÓG JEST ZAWSZE PIERWSZY.
Chodzi o to, że to naprawdę zmienia perspektywę życia. Nie wiem jak jest u Ciebie dobry człowieku, który to czytasz ale moje życie zmieniło się diametralnie kiedy Bóg pokazał mi tę prawdę. Kiedy pojęłam, swoim ograniczonym pojmowaniem, że nie muszę zasługiwać na Jego Miłość. Że to nie ode mnie zależy. Że ja naprawdę nie mam co Mu dać bo wszystko co mam od Niego jest a to co mam od siebie to tylko grzech. I jak w obliczu tego wygląda moja porywająca modlitwa: "Wszystko Ci Panie oddaje" - gdy to moje wszystko to grzech, bo reszta jest od Niego....
Wtedy zaczęłam wielbić..... bo kiedy wiesz, że nie masz nic a On daje ci tak wiele.... to wielbienie porostu samo się w tobie rodzi.....
Pamiętam jak dobrych kilka lat temu w rozmowie z osobami, które na co dzień naprawdę wiele się modlą narodził się ten mój mały bunt, który wciąż trwa.... Poszło wtedy o przypowieść o zagubionej owcy i o o nasze wysiłki w wierzę. Kiedy ja mówiłam, jak niesamowite jest dla mnie to, że to Pasterz jej szukał a nie ona Pasterza, usłyszałam, że ona musiała chociaż wydać z siebie ciche: "bee". I wtedy wszystko we mnie krzyczało: "Nie ja. To BÓG JEST PIERWSZY". Może to "bee" zagubionej owieczki było ciche, może głośne a może nie było go wcale. To wciąż nie zmienia faktu, że to zawsze On jest pierwszy.
Zapewne nie jestem tu w ogóle oryginalna mówiąc, jak to On Dobry Pasterz szuka zagubionych. Ale nie o oryginalność mi tu chodzi. Po prostu w świeci pobożnych pobożności mam ochotę wszędzie krzyczeć: BÓG JEST ZAWSZE PIERWSZY.
Chodzi o to, że to naprawdę zmienia perspektywę życia. Nie wiem jak jest u Ciebie dobry człowieku, który to czytasz ale moje życie zmieniło się diametralnie kiedy Bóg pokazał mi tę prawdę. Kiedy pojęłam, swoim ograniczonym pojmowaniem, że nie muszę zasługiwać na Jego Miłość. Że to nie ode mnie zależy. Że ja naprawdę nie mam co Mu dać bo wszystko co mam od Niego jest a to co mam od siebie to tylko grzech. I jak w obliczu tego wygląda moja porywająca modlitwa: "Wszystko Ci Panie oddaje" - gdy to moje wszystko to grzech, bo reszta jest od Niego....
Wtedy zaczęłam wielbić..... bo kiedy wiesz, że nie masz nic a On daje ci tak wiele.... to wielbienie porostu samo się w tobie rodzi.....
Komentarze
Prześlij komentarz