Przejdź do głównej zawartości

Niezgodna

Czasem kiedy patrzę przez okno mojego świata wydaje mi się, że wylądowałam w innej galaktyce. Wciąż gdzieś nie pasując.

Jako dziecko nie pasowałam do dzieci bo świat mój był bardziej książkowy niż zabawkowy. W wieku 6 lat czytałam już płynnie (co nie jest żadnym super geniuszem bo z dziećmi pracuje i widzę jakie to częste zjawisko). Jednak moja umiejętność czytania otworzyła przede mną ogromną bramę inne rzeczywistości przez którą chętnie weszłam. I tak książki zaczęły kształtować mój światopogląd, wartości i osobowość. Po prostu książki mnie wychowały. Nie będę tu oryginalna wspominając "Anie z Zielonego Wzgórza", którą pochłonęłam w wieku lat 8 i wszystkie jej odmiany, dostępne wtedy w księgarni. Zresztą moje pierwsze w życiu zarobione pieniądze właśnie ta pasja pochłonęła.

Niestety (a może stety) ugrzeczniony styl nie przetrwał we mnie zbyt długo. I tak gdy tylko wiek wybił pierwsze naście nastoletni bunt wystartował. Jednak i tu trudno było z jakimś dopasowaniem. W miejsca grzeczne wchodziłam w glanach i podartych spodniach a tam gdzie szaleńcza młodość krzyczała: "bunt" z cichą balladą w słuchawkach. Zawsze trochę niedopasowana do żadnej subkultury bo żadna z nich w 100% mnie nie określała a ja chciałam być na 100%.

I taką znalazł mnie Bóg... Ale to zupełnie inny rozdział.....

Gdy Pan zaprosił mnie do Nazaretu pierwszą myślą było właśnie to: "Przecież ja tu nie pasuje". I tak nadszedł czas próby dopasowań, bo miłość była większa.... i do Niego i do Nazaretu. A kiedy już wydawało mi się że zrobiłam wszystko i już jestem taka w sam raz to moje cudowne współsiostry przyniosły mi ramę ( od okna z wyburzanego domu) i wspaniałomyślnie zaproponowały żebym w nią weszła - i chociaż raz w życiu zmieściła się w ramki ;)
Wtedy wydawało mi się, że przesadzają. Teraz z perspektywy czasu widzę jak bardzo miały rację nie tylko na wtedy ale i na teraz...

Nie jestem z "tego świata". Nie chcę gonić za sukcesem. Nie potrafiłabym być "korpoludkiem" ani Singielką (patrz serial). Lubię moją ciszę czasem zbyt cichą a czasem zbyt głośną. A Bóg jest dla mnie wszystkim. Z drugiej strony nie mieszczę się w pobożnie złożonych rączkach, aureolkach nad głową i paciorkach chociaż byłyby najszczersze i najprawdziwsze. Lubię iść na koncert ( ostatnio Kortez - po prostu WOW) i wypić kawę w fajnym miejscu (jak teraz w Etno Cafe - polecam ).

Taka ja. Niedopasowana. Ale powtarzając za klasykiem: Jeśli nie pasuję do tego świata to może pasuję do tego innego..... Co daj Boże :) AMEN.


P.S.

Wielbie Cię Boże za moje życie. Wielbie Cię w tym jak mnie upodabniasz do Siebie. Dziękuję Ci za to kim dzięki Tobie się staje. Dziękuję ci za każde "niedopasowanie" przez, które zbliżam się do Ciebie..........

Komentarze

  1. Niezgodna to Ty jesteś w swoim mówieniu i działaniu. Co innego mówisz i co innego robisx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyruszyć #MojaHistoria1

Kiedy słuchałam słów Papieża Franciszka o tym, że trzeba wstać z kanapy, nie spodziewałam się tak dużej dosłowności ich w moim życiu. Jednak to właśnie wsłuchując się w te słowa prosiłam Boga o wyraźny znak. I taki dostałam..... Pamięta, jak dziś chłopka, który podzedł do mnie po Eucharystii w czasie ŚDM w Krakowie. Pamiętam jego słowa, że może będę się z niego śmiać ale Duch Święty posłał go do mnie. Pamiętam, jak spojrzałam mu prosto w oczy mówiąc: "Nie będę się śmiać. Wierzę w Ducha Świętego.". I usłyszałam wezwanie. Wezwanie tak mocne, że nie potrafiłam nie wyruszyć..... Duch Święty ma w sobie coś takiego, że jak działa to po całości.... i totalnie nie przewidywalnie... Ale spokojnie nie zrobi niczego wbrew naszej woli, a przede wszystkim, wszystko co robi jest dla nas dobre. Dziś zmagam się z Drogą. Hm.... może "zmagam się" to nie zbyt odpowiednie słowo.... jest takie "ciężkie"... Ale nie znam innego bardziej odpowiedniego. Na czym to polega? Idę i

Droga powrotna. #Camino18

Kiedy wyruszasz na Camino to oczywiste jest, że wyruszasz w Drogę. Jednak prawda ta jest mniej oczywista, kiedy wracasz. W moim przypadku nie dało się tego nie zauważyć. Powrót był wyruszeniem w Drogę. Zaczęło się niewinnie a jednak spektakularnie. Wracając chciałam "zahaczyć" o Nancy i odwiedzić przyjaciół. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (zresztą nie tylko mojemu) znalazłam bezpośrednie połączenie z Santiago do Nancy. Czy to nie jest niesamowite? Jeden przewoźnik oferował dokładnie taki przejazd jaki był mi potrzebny i to dokładnie w dniu, kiedy myślałam o wyruszeniu. Czwartek - tylko w czwartek funkcjonowało to połączenie. Byłam tym tak zaskoczona, że sprawdzałam to kilkanaście razy. Moje zaskoczenie rosło później z chwili na chwilę. Najpierw podjechała na dworzec mały bus. Następnie bus wysadził nas w restauracji a kierowca każdemu wręczył voucher na obiad. Później zawierałam ciekawe znajomości, czekając na przeładowania w autobusach. W tym wszystkim nie mogłam oprzeć si

Początek #Camino2

Mówi się, że Drogę rozpoczynasz od progu własnego domu. Tak było i ze mną. Zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz, schowałam go do nie używanej przez następne miesiące kieszeni. Od tego momentu nic już nie było takie samo.... Radość mieszała się ze strachem, euforia z przerażeniem, ciekawość z niepewnością. Mój pierwszy etap Poznań - Paryż. Z każdą sekundą oczekiwania na dworcu serce waliło mi co raz mocniej. Co tu dużo mówić ja po prostu "sikałam ze strachu". Ostatni raz za zachodnią granicą byłam dobrych 18 lat wstecz. Sama - nigdy. We Francji - nigdy. Bałam się wszystkiego: że się zgubię, że mój bagaż pojedzie w inną stronę niż ja, że autobus wysadzą terroryści, że mnie okradną, że..... była tego cała masa. Więcej niż połowa tych leków, to były rzeczy, które mogły się wydarzyć (no nie wiem) w 2%. Jednocześnie ten lęk był tak duży, że aż czułam go fizycznie. Tak miało być jeszcze przez kilka następnych dni. To był czas spotkania się z własnymi lękami. Czas przyznawania się d