Przejdź do głównej zawartości

Mały Nazaret jak stół przy kościele w Hiszpanii. #Camino17

Długo się zastanawiałam, czy ten wpis ma powstać i jak ma powstać. Wydawało mi się, że żeby jasno i klarowanie opowiedzieć tą historię, trzeba by opowiedzieć tak wiele... Trzeba by opowiedzieć o Małym Nazarecie.... A czy już jest o czym opowiadać? To pytanie, chyba najbardziej mi samej, pokazuje, jak wciąż trudno uwierzyć mi w wezwanie...... Ale o tym innym razem ;)

Najkrócej mówiąc (na potrzeby tej chwili) Mały Nazaret to Droga, o której Dobry Bóg powiedział mi kilka lat temu. Odkąd odpowiadając na Jego wezwanie wyruszyłam, pytam się Go, pytając o Mały Nazaret: jak, gdzie i kiedy. I słucham..... Takim słuchaniem było też moje Camino. Dziś chcę opowiedzieć, co o Małym Nazarecie usłyszałam.

MAŁY NAZARET MA BYĆ JAK STÓŁ. A konkretnie jak stół przy kościołach w Hiszpanii.
Kiedy mijałam różne hiszpańskie miasteczka (raczej mniejsze, niż większe) zachwycał mnie pomysł, że przy każdym kościele jest stół. Tworzył on takie miejsce, taką przestrzeń na spotkanie. Na początku myślałam, że to taki współczesny pomysł na ożywienie wspólnoty parafialnej. Jednak kilka razy widziałam stary kamienny stół przy bardzo starych kościołach, często już nie używanych. Bardzo mnie to zachwyciło. To jednak nie współczesny wymysł ale jakaś niezwykła duchowa intuicja. Być może po prostu wynikała ona z kultury Hiszpanów. Nie mniej wciąż mnie zachwycała.
I wtedy bardzo klarownie się to we mnie ułożyło i nazwało. Bo ja bardzo chcę takiego Kościoła. Bo dokładnie taka przestrzeń jest moim marzeniem. Bo do takiej wspólnoty (głęboko w to wierzę) jestem wezwana i zaproszona. Do wspólnoty, która ma być jak ten stół. Co to dokładnie znaczy? Stół sam w sobie jest miejscem spotkania i to jest bardzo ważne. Mogą się przy nim spotkać różni ludzie z różnych miejsc. Dodatkowo, taki stół przy hiszpańskich kościołach, stoi zawsze. Ktoś kto obok takiego miejsca przechodzi może się po prostu zatrzymać i usiąść na chwilę lub na dłużej. Może zostać na krótką kawę lub na uroczystą kolację trwającą dłużej niż chwilę. Może po prostu siedzieć przy stole lub wejść do Kościoła. Nie wiem co o tym myślisz czytając te słowa ale mnie to niesamowicie zachwyca i pociąga.

Nie wiem jaka będzie historia Małego Nazaretu. Nie wiem kiedy w końcu uwierzę w obietnicę Małego Nazaretu. Nie wiem czy znajdą się ludzie by to wezwanie podjąć. Ale wiem, że jest to piękna Droga, że jest to niesamowity pomysł Ducha Świętego na odnowę Kościoła. Widzę to co raz bardziej dowiadując się o kolejnych małych i większych sprawach, które rodzą się w Kościele. Dziś jeszcze bardziej niż w czasie moje Camino widzę, że to mi się nie przyśniło.... że Pan Bóg chce Małego Nazaretu, który będzie jak stół (przy kościele w Hiszpanii...)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyruszyć #MojaHistoria1

Kiedy słuchałam słów Papieża Franciszka o tym, że trzeba wstać z kanapy, nie spodziewałam się tak dużej dosłowności ich w moim życiu. Jednak to właśnie wsłuchując się w te słowa prosiłam Boga o wyraźny znak. I taki dostałam..... Pamięta, jak dziś chłopka, który podzedł do mnie po Eucharystii w czasie ŚDM w Krakowie. Pamiętam jego słowa, że może będę się z niego śmiać ale Duch Święty posłał go do mnie. Pamiętam, jak spojrzałam mu prosto w oczy mówiąc: "Nie będę się śmiać. Wierzę w Ducha Świętego.". I usłyszałam wezwanie. Wezwanie tak mocne, że nie potrafiłam nie wyruszyć..... Duch Święty ma w sobie coś takiego, że jak działa to po całości.... i totalnie nie przewidywalnie... Ale spokojnie nie zrobi niczego wbrew naszej woli, a przede wszystkim, wszystko co robi jest dla nas dobre. Dziś zmagam się z Drogą. Hm.... może "zmagam się" to nie zbyt odpowiednie słowo.... jest takie "ciężkie"... Ale nie znam innego bardziej odpowiedniego. Na czym to polega? Idę i

Droga powrotna. #Camino18

Kiedy wyruszasz na Camino to oczywiste jest, że wyruszasz w Drogę. Jednak prawda ta jest mniej oczywista, kiedy wracasz. W moim przypadku nie dało się tego nie zauważyć. Powrót był wyruszeniem w Drogę. Zaczęło się niewinnie a jednak spektakularnie. Wracając chciałam "zahaczyć" o Nancy i odwiedzić przyjaciół. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (zresztą nie tylko mojemu) znalazłam bezpośrednie połączenie z Santiago do Nancy. Czy to nie jest niesamowite? Jeden przewoźnik oferował dokładnie taki przejazd jaki był mi potrzebny i to dokładnie w dniu, kiedy myślałam o wyruszeniu. Czwartek - tylko w czwartek funkcjonowało to połączenie. Byłam tym tak zaskoczona, że sprawdzałam to kilkanaście razy. Moje zaskoczenie rosło później z chwili na chwilę. Najpierw podjechała na dworzec mały bus. Następnie bus wysadził nas w restauracji a kierowca każdemu wręczył voucher na obiad. Później zawierałam ciekawe znajomości, czekając na przeładowania w autobusach. W tym wszystkim nie mogłam oprzeć si

Początek #Camino2

Mówi się, że Drogę rozpoczynasz od progu własnego domu. Tak było i ze mną. Zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz, schowałam go do nie używanej przez następne miesiące kieszeni. Od tego momentu nic już nie było takie samo.... Radość mieszała się ze strachem, euforia z przerażeniem, ciekawość z niepewnością. Mój pierwszy etap Poznań - Paryż. Z każdą sekundą oczekiwania na dworcu serce waliło mi co raz mocniej. Co tu dużo mówić ja po prostu "sikałam ze strachu". Ostatni raz za zachodnią granicą byłam dobrych 18 lat wstecz. Sama - nigdy. We Francji - nigdy. Bałam się wszystkiego: że się zgubię, że mój bagaż pojedzie w inną stronę niż ja, że autobus wysadzą terroryści, że mnie okradną, że..... była tego cała masa. Więcej niż połowa tych leków, to były rzeczy, które mogły się wydarzyć (no nie wiem) w 2%. Jednocześnie ten lęk był tak duży, że aż czułam go fizycznie. Tak miało być jeszcze przez kilka następnych dni. To był czas spotkania się z własnymi lękami. Czas przyznawania się d