Przejdź do głównej zawartości

Wyruszyć #MojaHistoria1

Kiedy słuchałam słów Papieża Franciszka o tym, że trzeba wstać z kanapy, nie spodziewałam się tak dużej dosłowności ich w moim życiu. Jednak to właśnie wsłuchując się w te słowa prosiłam Boga o wyraźny znak. I taki dostałam..... Pamięta, jak dziś chłopka, który podzedł do mnie po Eucharystii w czasie ŚDM w Krakowie. Pamiętam jego słowa, że może będę się z niego śmiać ale Duch Święty posłał go do mnie. Pamiętam, jak spojrzałam mu prosto w oczy mówiąc: "Nie będę się śmiać. Wierzę w Ducha Świętego.". I usłyszałam wezwanie. Wezwanie tak mocne, że nie potrafiłam nie wyruszyć.....
Duch Święty ma w sobie coś takiego, że jak działa to po całości.... i totalnie nie przewidywalnie... Ale spokojnie nie zrobi niczego wbrew naszej woli, a przede wszystkim, wszystko co robi jest dla nas dobre.
Dziś zmagam się z Drogą. Hm.... może "zmagam się" to nie zbyt odpowiednie słowo.... jest takie "ciężkie"... Ale nie znam innego bardziej odpowiedniego. Na czym to polega? Idę i słucham. Czasem słyszę wyraźnie. Czasem mam wrażenie, że przestał do mnie mówić. Czasem trwam w tym co usłyszałam, chociaż nie mam 100% pewności.... Wiem, że On widzi całość. Ja tylko kolejny krok. Jednak to wezwanie wciąż jest tak silne, że nie potrafię nie wyruszać.
Kanapa jest wygodna... Każdy czasem potrzebuje na niej odpocząć. Czasem się wkurzam i krzyczę do Niego: "Daj mi chociaż 5 minut spokoju na kanapie." Jednak dużo częściej wołam: "Tato!!!!!!!!! Tato!!!!!!!!!"; "Tato, zgubiłam się."; "Tato, o co w tym chodzi."; "Tato, obiecałeś, że ważniejsza jestem od lili i wróbli."; "TATO!!!!!!!!!!!"
A co On na to. Ostatni powiedział mi, że nie po to wyprowadził mnie z Egiptu, żeby zostawić na środku pustyni. Jednak pustynia, została pustynią.... Taka jest ta moja Droga z Nim.... A wezwanie wciąż jest tak silne, że nie sposób nie wyruszać....
Kiedy wstawałam z kanapy, wiedziałam, że muszę zostawić wszystko..... Tak to już z Nim jest. Zostaw wszystko co posiadasz i chodź za Mną. Wezwanie zawsze jest trochę wbrew utartym schematom. Tak było i tym razem. Wiele ludzi pukało się w głowę mówiąc, że błądzę i powinnam się nawrócić. Byli jednak i tacy, którzy mówili, że od dawna było widać, że chcę wyruszyć.
Kiedy idziesz za wezwaniem zawsze możesz się pomylić.... Kiedy wyruszasz ryzykujesz życie.... Jednak, kiedy nie wyruszysz już jesteś martwy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Droga powrotna. #Camino18

Kiedy wyruszasz na Camino to oczywiste jest, że wyruszasz w Drogę. Jednak prawda ta jest mniej oczywista, kiedy wracasz. W moim przypadku nie dało się tego nie zauważyć. Powrót był wyruszeniem w Drogę. Zaczęło się niewinnie a jednak spektakularnie. Wracając chciałam "zahaczyć" o Nancy i odwiedzić przyjaciół. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (zresztą nie tylko mojemu) znalazłam bezpośrednie połączenie z Santiago do Nancy. Czy to nie jest niesamowite? Jeden przewoźnik oferował dokładnie taki przejazd jaki był mi potrzebny i to dokładnie w dniu, kiedy myślałam o wyruszeniu. Czwartek - tylko w czwartek funkcjonowało to połączenie. Byłam tym tak zaskoczona, że sprawdzałam to kilkanaście razy. Moje zaskoczenie rosło później z chwili na chwilę. Najpierw podjechała na dworzec mały bus. Następnie bus wysadził nas w restauracji a kierowca każdemu wręczył voucher na obiad. Później zawierałam ciekawe znajomości, czekając na przeładowania w autobusach. W tym wszystkim nie mogłam oprzeć si

Początek #Camino2

Mówi się, że Drogę rozpoczynasz od progu własnego domu. Tak było i ze mną. Zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz, schowałam go do nie używanej przez następne miesiące kieszeni. Od tego momentu nic już nie było takie samo.... Radość mieszała się ze strachem, euforia z przerażeniem, ciekawość z niepewnością. Mój pierwszy etap Poznań - Paryż. Z każdą sekundą oczekiwania na dworcu serce waliło mi co raz mocniej. Co tu dużo mówić ja po prostu "sikałam ze strachu". Ostatni raz za zachodnią granicą byłam dobrych 18 lat wstecz. Sama - nigdy. We Francji - nigdy. Bałam się wszystkiego: że się zgubię, że mój bagaż pojedzie w inną stronę niż ja, że autobus wysadzą terroryści, że mnie okradną, że..... była tego cała masa. Więcej niż połowa tych leków, to były rzeczy, które mogły się wydarzyć (no nie wiem) w 2%. Jednocześnie ten lęk był tak duży, że aż czułam go fizycznie. Tak miało być jeszcze przez kilka następnych dni. To był czas spotkania się z własnymi lękami. Czas przyznawania się d