Moje wyruszenie na Camino wydarzało się w czasie wielkich zmian w moim życiu. Ostatni raz tak życiowe decyzje podejmowałam 15 lat wcześniej. Dlatego też, kiedy pierwszy raz usiadłam przy Panu w nowej rzeczywistości zadałam Mu pytanie: "Kim ja właściwie jestem?". Przez tyle lat wydawało mi się to oczywiste a teraz to co stanowiło o mojej tożsamości przez 15 lat zatrzymało się.... W takich momentach wiem, że na odpowiedź warto poczekać. Dlatego też czas Camino, był doskonałym momentem na wsłuchiwanie się w nią.
Zanim Dobry Bóg zaczął szeptać do mojego serca prawdę o tym, kim jestem, najpierw uwolnił je od kilku zbędnych balastów. Później drążąc w temacie próbowałam ubrać to w różne słowa. Może po prostu jestem umiłowanym dzieckiem Boga - nie to nie to. A może moją tożsamością jest bycie Jego Oblubienicą - no w sumie coś w tym jest ale to wciąż nie to. I nagle grom spadł. Nie były to żadne niezwykłe okoliczności. Po prostu jeden z dni Drogi. Cisza, góry, Ocean i bach: "JESTEŚ WOLNYM CZŁOWIEKIEM". Najpierw w uszach zabrzmiało to zdanie. Później rozwijało się to we mnie pięknym uzasadnieniem tej prawdy.
Rzeczywiście wolność była dla mnie od zawsze najważniejszą wartością. Coś jakby powiedzieć: "Jest wiara, nadzieja, miłość i wolność.". Można powiedzieć też, że te trzy warunkują tą czwartą lub, że bez tej czwartej nie ma tych trzech. Nie mniej, ona zawsze była dla mnie ważna. Sama nie wiem dlaczego.
Może to trochę te lata '80 i '90. Takie pokolenie ;). Może to trochę rodzina, nazwisko i pochodzenie ;). Nie wiem. Wiem jednak, że rzeczywiście od najmłodszych lat o to walczyłam. Na swój nastoletni sposób (nastoletniego trzynastolatka), walczyłam z wykluczaniem społecznym. Najczęściej walka odbywała się w szkole, kiedy nauczyciele prześladowali dzieciaki z dysfunkcyjnych rodzin. Tak więc ja - wolnościowiec - dawałam odpisywać lekcje, albo pisałam dwie klasówki (swoją i wykluczanego dziecka), żeby nie było, że znowu się nie nauczył. No cóż są różne sposoby walki z systemem. Później zwiewałam z lekcji (ale o tym nie mogę za dużo mówić, bo moi rodzice wciąż nie wiedzą). W nieco starszym, rzeczywiście nastoletnim wieku wydawało mi się, że trochę już się ustabilizowałam ale wtedy przyszedł czas redagowania szkolnej gazetki, która w swoim tytule zawierała słowo "wolna". To tak pół żartem, pół serio.
Jednak rzeczywiście w Drodze, co raz bardziej docierało do mnie jak wolność, która jest dla mnie wartością mnie określa. Jak ważne dla mnie jest, kiedy jestem wolnym człowiekiem. Kiedy coś robię dlatego, że wybieram a nie dlatego że muszę. Kiedy tylko będąc wolną czuje się szczęśliwa. Kiedy ograniczenia systemowe mnie duszą. Nie mówię tu, że każdy system jest zły. Wydaje mi się jednak, że nie jest zły dopóki trzyma się Ewangelii czyli tego, że to szabat jest dla człowieka a nie człowiek dla szabatu.
Odkrycie swojej tożsamości jest niezwykle ważne. Serio. Wiem kim jestem. Jestem wolnym człowiekiem. To zmienia wszystko. Nie chodzi już o uwalnianie się od lęków, czy stereotypów. Nie chodzi o jakieś "wyluzowanie". To znacznie więcej i głębiej.
Wiem kim jestem. Jestem wolnym człowiekiem.
Komentarze
Prześlij komentarz