Zanim wyruszę w to co ważne a co w Drodze się zadziało i zadziewa aż do teraz chcę zacząć od powrotu. WRÓCIŁAM. To słowo / to przeżycie chyba najlepiej teraz mnie definiuję. Wszystko co dzieje się teraz z tego wynika.
Obserwuję moje dziś które mnie otacza. Słucham, pytam, czytam, oglądam i myślę sobie: "Jestem szczęściarzem. Dziękuję Ci Dobry Boże."
Nie będę zmyślać i snuć górnolotnych wywodów jak to dobrze odciąć się od internatu i w ogóle od wszystkiego. Zresetować się, wyciszyć i wrócić takim mega wolnym że wow. (Chociaż gdyby ktoś potrzebowała to na pewno interesujące przeżycie). Nie miałam tez takich założeń a czasem potrzebowałam kontaktu ze światem również tym internetowym. Byłam kompletnie sama. (Tak na Camino można być samemu). I czasem w tym zmęczeniu mózg mi się lasowałam i wtedy fajnie było poklikać z kimś nie zobowiązująco albo posłuchać o zmaganiach bardzo przyziemnych żeby całkiem nie odlecieć.
Używałam więc świata. Używałam Internetu i telefonu a raz nawet (o zgrozo:) ) oglądałam telewizję. Wydawało mi się że aż tak bardzo się nie oderwałam. Myliłam się jednak :)
Powrót mnie zaskoczył :) Czuję się trochę jakbym wróciła z kosmosu :) Może to bardziej chodzi o środek niż o odległości czy różnice kulturowe.
Jednak wracając po powrocie do tego świata widzę jakim jestem szczęściarzem. Nie dlatego że odeszłam i wróciłam. Nie dlatego ze czuje się lepsza od kogoś (absolutnie nie). Nie dlatego że czegoś doświadczyłam. Nawet nie dlatego że wracam jako wolny człowiek.
Jestem ogromnym szczęściarzem. Czuje się ogromnym szczęściarzem bo Bóg, mój Bóg, otworzył mnie na relacje z Nim..... Bo doświadczam tego że jest i że jest bardzo konkretnie w moim życiu... Bo wiem, że chce żebym szła dalej i że jest dumny ze mnie.... i nie są to tylko słowa, nie jest to pobożna gadanina albo słodkopierdząca tudzież motywacyjna bzdura. To moje doświadczenie. Bardzo namacalne doświadczenie....
O rany jak ja jestem Jemu wdzięczna.....
Obserwuję moje dziś które mnie otacza. Słucham, pytam, czytam, oglądam i myślę sobie: "Jestem szczęściarzem. Dziękuję Ci Dobry Boże."
Nie będę zmyślać i snuć górnolotnych wywodów jak to dobrze odciąć się od internatu i w ogóle od wszystkiego. Zresetować się, wyciszyć i wrócić takim mega wolnym że wow. (Chociaż gdyby ktoś potrzebowała to na pewno interesujące przeżycie). Nie miałam tez takich założeń a czasem potrzebowałam kontaktu ze światem również tym internetowym. Byłam kompletnie sama. (Tak na Camino można być samemu). I czasem w tym zmęczeniu mózg mi się lasowałam i wtedy fajnie było poklikać z kimś nie zobowiązująco albo posłuchać o zmaganiach bardzo przyziemnych żeby całkiem nie odlecieć.
Używałam więc świata. Używałam Internetu i telefonu a raz nawet (o zgrozo:) ) oglądałam telewizję. Wydawało mi się że aż tak bardzo się nie oderwałam. Myliłam się jednak :)
Powrót mnie zaskoczył :) Czuję się trochę jakbym wróciła z kosmosu :) Może to bardziej chodzi o środek niż o odległości czy różnice kulturowe.
Jednak wracając po powrocie do tego świata widzę jakim jestem szczęściarzem. Nie dlatego że odeszłam i wróciłam. Nie dlatego ze czuje się lepsza od kogoś (absolutnie nie). Nie dlatego że czegoś doświadczyłam. Nawet nie dlatego że wracam jako wolny człowiek.
Jestem ogromnym szczęściarzem. Czuje się ogromnym szczęściarzem bo Bóg, mój Bóg, otworzył mnie na relacje z Nim..... Bo doświadczam tego że jest i że jest bardzo konkretnie w moim życiu... Bo wiem, że chce żebym szła dalej i że jest dumny ze mnie.... i nie są to tylko słowa, nie jest to pobożna gadanina albo słodkopierdząca tudzież motywacyjna bzdura. To moje doświadczenie. Bardzo namacalne doświadczenie....
O rany jak ja jestem Jemu wdzięczna.....
Komentarze
Prześlij komentarz