Przejdź do głównej zawartości

Mam tę moc.

Wszystko ma swój czas.... Czuje to bardzo mocno.... A radość mnie rozpiera.....
Tak, tak, tak to już za kilka dni. Co prawda wielki start jest uzależnione jeszcze od paru rzeczy ale dzieli mnie od niego już tak niewiele :) 
Bóg przekonuje mnie też bardzo mocno o swoich planach i swojej (nazwijmy to) pedagogice (a że sama pedagogiem jestem :) ) 
Dopiero teraz widzę jak dwa miesiące temu nie byłam gotowa na drogę a teraz nie mogę się jej doczekać. To On tak to poukładał że nie ruszyłam od razu dwa miesiące temu. I jeszcze dał mi pozorne wrażenie że to moja decyzja :). Chyba żebym się za bardzo nie buntowała :). Widzę to dopiero dziś kiedy prawie pakuję plecak. Jak bardzo ten czas był mi potrzebny. Ja bardzo potrzebowałam detoksu od mojego dotychczasowego dziś. Jak przez te 15 lat zadziało się we mnie wiele takich spraw, które owszem widziałam ale u innych nie u siebie. Jak bardzo zaczęły mną rządzić "powinnaś" i " muszę". Jak "wypada" i "nie wypada" zamykały mi drogę do radości. Tak dwa miesiące detoksu były mi bardzo potrzebne żebym "czysta" ruszyła dalej.
Ostatnie dni. Ostatnie spotkania, uściski. Ostatnie "powodzenia" i pukanie się w głowę, że naprawdę tym razem to mi odwaliło :) Jeszcze tylko przyjmę w prezencie skarpetki  na drogę:) Jeszcze w ostatnich poprawkach pakowania z mojego potrzebne wyrzucę połowę. 
I... droga zaprosi mnie do siebie....
Mam tę moc.... Duchu ruszamy :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyruszyć #MojaHistoria1

Kiedy słuchałam słów Papieża Franciszka o tym, że trzeba wstać z kanapy, nie spodziewałam się tak dużej dosłowności ich w moim życiu. Jednak to właśnie wsłuchując się w te słowa prosiłam Boga o wyraźny znak. I taki dostałam..... Pamięta, jak dziś chłopka, który podzedł do mnie po Eucharystii w czasie ŚDM w Krakowie. Pamiętam jego słowa, że może będę się z niego śmiać ale Duch Święty posłał go do mnie. Pamiętam, jak spojrzałam mu prosto w oczy mówiąc: "Nie będę się śmiać. Wierzę w Ducha Świętego.". I usłyszałam wezwanie. Wezwanie tak mocne, że nie potrafiłam nie wyruszyć..... Duch Święty ma w sobie coś takiego, że jak działa to po całości.... i totalnie nie przewidywalnie... Ale spokojnie nie zrobi niczego wbrew naszej woli, a przede wszystkim, wszystko co robi jest dla nas dobre. Dziś zmagam się z Drogą. Hm.... może "zmagam się" to nie zbyt odpowiednie słowo.... jest takie "ciężkie"... Ale nie znam innego bardziej odpowiedniego. Na czym to polega? Idę i

Droga powrotna. #Camino18

Kiedy wyruszasz na Camino to oczywiste jest, że wyruszasz w Drogę. Jednak prawda ta jest mniej oczywista, kiedy wracasz. W moim przypadku nie dało się tego nie zauważyć. Powrót był wyruszeniem w Drogę. Zaczęło się niewinnie a jednak spektakularnie. Wracając chciałam "zahaczyć" o Nancy i odwiedzić przyjaciół. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (zresztą nie tylko mojemu) znalazłam bezpośrednie połączenie z Santiago do Nancy. Czy to nie jest niesamowite? Jeden przewoźnik oferował dokładnie taki przejazd jaki był mi potrzebny i to dokładnie w dniu, kiedy myślałam o wyruszeniu. Czwartek - tylko w czwartek funkcjonowało to połączenie. Byłam tym tak zaskoczona, że sprawdzałam to kilkanaście razy. Moje zaskoczenie rosło później z chwili na chwilę. Najpierw podjechała na dworzec mały bus. Następnie bus wysadził nas w restauracji a kierowca każdemu wręczył voucher na obiad. Później zawierałam ciekawe znajomości, czekając na przeładowania w autobusach. W tym wszystkim nie mogłam oprzeć si

Początek #Camino2

Mówi się, że Drogę rozpoczynasz od progu własnego domu. Tak było i ze mną. Zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz, schowałam go do nie używanej przez następne miesiące kieszeni. Od tego momentu nic już nie było takie samo.... Radość mieszała się ze strachem, euforia z przerażeniem, ciekawość z niepewnością. Mój pierwszy etap Poznań - Paryż. Z każdą sekundą oczekiwania na dworcu serce waliło mi co raz mocniej. Co tu dużo mówić ja po prostu "sikałam ze strachu". Ostatni raz za zachodnią granicą byłam dobrych 18 lat wstecz. Sama - nigdy. We Francji - nigdy. Bałam się wszystkiego: że się zgubię, że mój bagaż pojedzie w inną stronę niż ja, że autobus wysadzą terroryści, że mnie okradną, że..... była tego cała masa. Więcej niż połowa tych leków, to były rzeczy, które mogły się wydarzyć (no nie wiem) w 2%. Jednocześnie ten lęk był tak duży, że aż czułam go fizycznie. Tak miało być jeszcze przez kilka następnych dni. To był czas spotkania się z własnymi lękami. Czas przyznawania się d