Po tygodniu wędrówki pierwsze zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. I to właśnie dzięki niemu Dobry Bóg zaczął otwierać mi oczy na najważniejszą dla mnie zmianę jaka miała się we mnie dokonać. Ale po kolei.... Po wieczornej Eucharystii (zawsze te momenty szczególnie mnie wzruszały ale o tym jeszcze napiszę), po szalonym przeskakiwaniu trzy metrowych fal, przyszedł czas na wieczorne przesiadywanie. "Przesiadywanie" - chyba inaczej nie mogę tego nazwać. To były jedne z moich ulubionych wieczorów, kiedy siadałam z tymi kilkoma nowo poznanymi przyjaciółmi. W drodze spotkałam wielu ludzi, z wieloma rozmawiałam i wiele tych rozmów było naprawdę takie "wow" ale tylko z tymi kilkoma osobami, było mi jakoś tak - dobrze spędzać czas. Tak więc, przesiedzieliśmy razem kilka wieczorów. Jakaś bagietka (Hiszpanie do wszystkiego jedzą bagietki), humus, owoce, wino. Trochę gadaliśmy, trochę milczeliśmy, trochę Józef grał na mini gitarze - nie mylić z ukulele. (Chłopak specjalnie n
Jeśli chcesz poznać moją drogę - zapraszam. Jeszcze nie wiem jaka będzie ale wiem, że będzie fantastyczna bo to MOJA DROGA i MÓJ WYBÓR.